Święta
Wielkanocne to jedne z najstarszych i najważniejszych uroczystości
w całym roku liturgicznym. Obchodzi się je na pamiątkę
Zmartwychwstania Chrystusa. Początkowo celebracje odbywały się w
okresie żydowskiego święta Paschy, ale w roku 325, na synodzie w
Nicei, ustalono, że Wielkanoc będzie obchodzona w pierwszą
pełnię księżyca po przesileniu wiosennym, dlatego są to święta
ruchome.
Ze
świętami związanych jest wiele obyczajów i tradycji obchodzonych
w różnych regionach Polski. Dawniej,
w okresie Wielkiego Postu, spożywano jedynie kaszę, ziemniaki, żur i śledzie. Wszystko
to popijano lekko osoloną wodą z dodatkiem czosnku. Zaraz po
zakończeniu postu w zwyczaju było wieszanie , bądź przybijanie
śledzia do drzewa za to , że przez sześć niedziel panował nad
mięsem, morząc żołądki ludzkie oraz zakopywanie w ziemi żuru, a
raczej skorup, które zostały po stłuczeniu garnka ze znienawidzoną
potrawą.
Niechlubnym
obyczajem była tradycja, która miała miejsce w Wielką Środę.
Podczas mszy świętej, zwanej "ciemną jutrznią", lud wywlekał na
wieżę kościelną przygotowaną przez siebie kukłę Judasza.
Następnie zrzucano ją stamtąd i wleczono po całej wsi.
W
Wielki Piątek wszyscy, którzy cierpieli na jakąś przypadłość,
bądź chcieli się zabezpieczyć przed chorobami, szli przed
wschodem słońca do pobliskiego zbiornika wodnego czy studni i
obmywali się, bądź wrzucali się nawzajem do rzek lub jezior. Oprócz
tradycyjnego postu istniało szereg innych nakazów, które dzisiaj
trudno zinterpretować, jak np. zakaz czesania włosów lub zakaz
rozpalania ognia w domowym piecu, co miało zapobiegać letniej
suszy.
Wielka
Sobota to czas święcenia potraw. Zwyczaj te przetrwał do dziś. W
artystycznie przystrojonym koszyku niesie się do kościoła po
odrobinie chleba, kiełbasy, sól, pieprz, ocet oraz
pisanki. W zależności od regionu zawartość koszyków jest różna.
W
świąteczny poniedziałek lud oddawał się uciechom
„śmigusa-dyngusa”. Stary, ludowy zwyczaj różnił się od
współczesnego i nie wolno było go złamać. Oblewać wodą mogli
wyłącznie mężczyźni. Panie mogły „odegrać się” dopiero we
wtorek, ale przywilej ten przysługiwał im aż do Zielonych
Świątek. Na wsi istniał przesąd, że kobieta, która nie została
oblana, będzie miała przez cały rok kłopoty z żywym
inwentarzem. Dawniej
zwyczaj ten polegał nie tylko na oblewaniu się nawzajem wodą, ale
również na tak zwanym śmiguśnym czyli zbieraniu po domostwach
potraw świątecznych. Damy spryskiwano perfumami, a dziewczyny wodą
z wiadra. Tradycję tę kultywuje obecnie większość Polaków.
Proces
postępującej edukacji polskiej wsi zaprzeczającej starym
przesądom, wyeliminował wiele z tych zwyczajów . A może szkoda
?!.